piątek, 1 października 2021

„Zabij to i wyjedź z tego miasta”

„Zabij to i wyjedź z tego miasta” to animacja stworzona przez Mariusza Wilczyńskiego. Premiera filmu miała miejsce 22 lutego 2020 r. Wśród obsady wyróżnić można m.in. Andrzeja Wajdę, Irenę Kwiatkowską, Krystynę Jandę i Barbarę Krafftównę. Autorem muzyki jest Tomasz Nalepa. Film zdobył wiele nagród, w tym dwie na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w kategoriach: Najlepszy film (Mariusz Wilczyński) i Najlepszy dźwięk (Franciszek Kozłowski). Animacja jest osobistym projektem Wilczyńskiego, a na jego realizację poświęcił aż czternaście lat. Akcja ma miejsce w Łodzi, jest to zapewne okres PRL-u, chociaż podobne obrazy oglądała większość osób urodzona w latach dziewięćdziesiątych – sama pamiętam pralkę „Franię” w łazience dziadków. Film jest dziełem niezwykle onirycznym, wyraźnie widoczne jest, iż mamy do czynienia ze wspomnieniami twórcy, które czasem się mieszają, a czasem wręcz przypominają (koszmarny) sen. Jest w nim mnóstwo smutku, melancholii, tęsknoty za tym, co utracone. Jak wygląda Polska oczami Mariusza Wilczyńskiego?

Jest przede wszystkim szara (a raczej – niebieskawa, jest to chłodny, przywołujący wspomnienie zimowych poranków odcień), ponura. Ludzie wyglądają na bardzo zmęczonych i poirytowanych, brakuje im empatii (nie dlatego, że „tacy już są”, tylko najprawdopodobniej na nią także nie mają siły). Taka jest chociażby postać sklepowej, która początkowo odmawia obsłużenia kobiety z powodu „braku czasu” (jest zajęta śpiewaniem), staje się łagodniejsza dopiero wtedy, gdy słyszy komplement dotyczący nowej fryzury. Zupełnie bezlitośnie i bezrefleksyjnie podchodzi do ryb, które sprzedaje, a które są przecież żywymi istotami pływającymi w za ciasnej dla nich beczce. Po kolei widzimy, jak ryby są pozbawiane życia, wnętrzności, oczu. W pewnym momencie nie ma już ryb, są ludzie. Patrzymy zatem na to wszystko trochę z perspektywy dziecka, które pojmuje okrucieństwo wobec zwierząt w inny sposób, niż robią to osoby dorosłe, które są już do niego przyzwyczajone i nie widzą w nim nic nadzwyczajnego. Czy film sugeruje więc, że w Polsce brakuje szacunku do żywych i czujących stworzeń, jakimi są zwierzęta? Raczej tak, ale chyba nie chodzi tu stricte o zwierzęta, a o wszystkie słabsze, zależne od innych istoty – wskazuje na to kilka innych scen.

Bardzo wyraźnie w filmie wybrzmiewa polskie podejście do dzieci. Ich emocje i uczucia są ignorowane. Po raz kolejny spotykamy się z brakiem cierpliwości do drugiego człowieka. Kiedy dziecko przewraca się w tramwaju, jego matka nie pyta, jak się czuje, czy coś sobie zrobiło – jest wściekła, bo dziecko podczas upadku się ubrudziło. Zaczyna na nie krzyczeć, a jego płacz tylko pogarsza sprawę – pojawiają się wyzwiska („bachor”, „bękart”), groźby. Kolejnym dzieckiem w filmie jest postać małego Janka. Wprawdzie chłopiec nie spotyka się z przemocą, a jego dzieciństwo pewnie mogłoby zostać uznane za szczęśliwe (wybiera się przecież na wycieczkę nad morze z tatą), ale zdaje się, że jemu również nie poświęca się tyle uwagi, ile potrzebuje. Wielokrotnie wzywa ojca, by pochwalić się swoimi umiejętnościami pływackimi, natomiast w odpowiedzi słyszy tylko, że ma nie odpływać za daleko. Wygląda na to, że w filmie Wilczyńskiego dzieci mają przede wszystkim nie przeszkadzać dorosłym, być cicho, a już na pewno nigdy nie płakać i nie odczuwać smutku. Ludzie starsi i schorowani w „Zabij to i wyjedź z tego miasta” także nie są traktowani poważnie. Bardzo przykra jest scena, w której Wilczyński rozmawia ze starą, schorowaną, umierającą matką. Kobieta leży w szpitalu; jest osobą wyniszczoną chorobą, słabą, cierpiącą. Na szyi ma wisiorek z krzyżem, nad łóżkiem obrazki sugerujące, że jest wierząca. Podczas rozmowy z synem skupia się na nim, wypytuje go o jego twórczość, znajomych, martwi się o niego. Prosi, by jadł przynajmniej jeden ciepły posiłek dziennie. W ogóle nie narzeka na swój stan i swoją sytuację, być może to taka „Matka Polka”, która koncentruje się na dzieciach i rodzinie. Wilczyński odpowiada matce niechętnie, jest wyraźnie znudzony towarzystwem starszej kobiety. Obiecuje jej, że odwiedzi ją za kilka dni – niestety, okazuje się, że nie ma już kogo odwiedzać, Niedługo po wizycie syna mama Mariusza umiera. W tym przypadku warto jednak pamiętać, że jest to wspomnienie Wilczyńskiego; jego wyrzut sumienia. Jest to jednocześnie akt ogromnej odwagi (mężczyzna przyznał się do czegoś, co w Polsce uchodzi za powód do wstydu przed ogromną publicznością), a jednocześnie obraz, który oglądamy tylko z jego perspektywy i nie wiemy, jak to wyglądało naprawdę. Chyba jest to najtragiczniejsza scena w tym filmie, w żaden sposób nie da się cofnąć czasu i naprawić tego, co się wydarzyło. Tragizm dodatkowo uwypukla to, że widzimy, co dzieje się z ciałem matki Wilczyńskiego już po jej śmierci – jest ono traktowane jak rzecz, bez refleksji, wokół latają muchy, a osoby, które przygotowują ciało do pochówku rozmawiają i wspominają beztroskie czasy dzieciństwa. Pogawędka wskazuje na to, że jest to dla nich praca tak naturalna, że w żaden sposób ich to już nie szokuje. Można spojrzeć na to z dwóch stron – to oczywiste, że do każdej pracy można się przyzwyczaić, że nie można wymagać od kogoś, by zachowywał zawsze grobową ciszę nad czyimś ciałem; z drugiej strony jest to czyjaś matka. Kobiety to kolejna grupa, która jest w jakiś sposób dyskryminowana. Matka Janka jest wrażliwą duszą, która każdego dnia spotyka się z brutalnym, przykrym światem. Otacza niezwykłą troską męża i synka, martwi się o nich, robi im zakupy. Niestety, mąż nie jest w stanie spełnić najprostszej prośby, jaką jest telefon do żony i poinformowanie jej, że wraz z dzieckiem bezpiecznie dotarli do celu i wysiedli z pociągu. Kobieta panicznie boi się o swoją rodzinę, dzwoni nawet na dworzec (co wcale nie jest takie proste), by móc się skontaktować z najbliższymi i dowiedzieć się, że wszystko jest dobrze. W „Zabij to i wyjedź z tego miasta” jest mnóstwo przemocy: takiej rozumianej bardzo dosłownie, krwawej, pozbawiającej kończyn zagubione psiaki, brudzącej czerwoną mazią ptasie dzioby. Przemoc bywa też ukryta w każdym najmniejszym słowie i geście. W tym filmie Łódź jest miastem pozbawionym czułości, a osoby, które w jakiś sposób pragną ją okazywać, spotykają się z chłodem i odrzuceniem.

Ciekawa jest reminiscencja dotycząca dzieciństwa małego Mariusza. Początkowo przytulna, świąteczna atmosfera staje się bardzo nieprzyjemna. Mama chłopca prosi jego tatę, by włączył mu bajkę. Projektor jednak zacina się, co wywołuje wściekłość w mężczyźnie: złości się, że Polacy nic nie potrafią zrobić dobrze (choć okazuje się, iż urządzenie nie jest polskie), a później narzeka na to, że syn ogląda bajki, zamiast zająć się czymś bardziej „męskim”. Obwinia matkę chłopca, że ta wychowa syna na osobę homoseksualną. I znów wszystko pozbawione jest wrażliwości, empatii, bliskości. Rodzice kłócą się i mają zupełnie inne podejście do wychowania dziecka: mama nie widzi w bajkach nic złego, ojciec uważa, że nie jest to rozrywka dla chłopców. Być może to nie był pierwszy ani ostatni raz, gdy Mariuszowi zabroniono robić to, co naprawdę lubi? Reżyser wspomina też sytuację, gdy spotkał małżeństwo staruszków w pociągu. Po jego wyjściu mąż mówi do żony, że Wilczyński jest zupełnie inny niż on w młodości – przygnębiony, zgarbiony, smutny. Za jego czasów młodzi byli szczęśliwi i wysportowani. Czy naprawdę tak było?

Podsumowując, animacja jest nostalgicznym, wywołującym przygnębienie dziełem. Podczas oglądania jej można odczuć dziwną tęsknotę za przeszłością, chociaż niekoniecznie przecież była ona piękna czy dobra. Polskie ulice są brzydkie, mieszkania w niczym nie przypominają współczesnych, designerskich wnętrz, które oglądamy w telewizji, w sklepach prawie nic nie ma. A jednak kojarzą się z dzieciństwem; z młodymi rodzicami, z szykowaniem się do przedszkola w zimowy poranek. A co oznacza tytuł? Według mnie tym, co trzeba zabić, są tutaj wspomnienia, ale trudno całkowicie zapomnieć o przeszłości – jest pełna traum, ponurych ulic, wyrzutów sumienia, żalu, ale już tylko we wspomnieniach żyją ci, którzy umarli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz