czwartek, 17 grudnia 2020

Słowa z notatnika #4

Pamiętam, że kiedy byłam nastolatką, internet wyglądał zupełnie inaczej niż dzisiaj. Wszystko tak naprawdę dopiero rozkwitało; pojawił się Tumblr (a tam, oczywiście, piękne panie), Facebook, blogi modowe (dziwnym trafem najpopularniejsze były te, których właścicielkami były... piękne panie).

Może zdjęcia nie były wówczas tak wspaniałe jak obecnie, ale też nikt wtedy nie myślał o ciałopozytywności, aktywizmie czy cudach takich jak #cottagecore. A przynajmniej ja nie myślałam, bo zwyczajnie nigdy się z tym nie spotkałam.
Rodzice nie bardzo zdawali sobie sprawę, co można znaleźć w internecie, nie mieli pojęcia, jak o tym rozmawiać, jak wytłumaczyć, że niewiele ma to wszystko wspólnego z rzeczywistością.
Wydaje mi się, że dzisiaj nie jest doskonale, ale jest znacznie bardziej różnorodnie, jednak i ja przecież dojrzałam, nauczyłam się obserwować te treści, które mi służą (pisałam o tym w jednym z postów); bardziej kręcą mnie artystyczne klimaty i profile polityczek, niż ideały nieosiągalne dla przeciętnego człowieka.
Myślę o dzieciach zamkniętych teraz w domach, spędzających większość czasu przed ekranem komputera (co gorsza — nie wiem, czy dużo by się zmieniło, gdyby nie było pandemii), bez odpowiedniej edukacji (w tym seksualnej) uczącej o różnorodności i martwię się o nie. Czy trafią na to, co je rozwinie, uwrażliwi?
Czy rodzice się tym interesują?
Bardzo chciałabym umieć odpowiedzieć na te pytania, ale nie potrafię...

***

Staram się bardzo zwracać uwagę na język, którego używam — nie chodzi mi tu wcale tylko o jego bogactwo czy poprawność, ale też o to, by słowami nie sprawiać innym przykrości. Z całego serca zachęcam do zainteresowania się tym tematem!
Wiem, że na początku np. "osoba w kryzysie bezdomności" może brzmieć dziwnie, ale pamiętajmy, że to język kreuje rzeczywistość. W tym przypadku "kryzys" sugeruje brak trwałości, coś, z czego naprawdę można wyjść, z czym można sobie poradzić.
Niezwykle istotne jest też, by mówić "osoba z niepełnosprawnością", nie "niepełnosprawna". Chodzi przecież o człowieka, który ma mnóstwo innych cech, zainteresowań, marzeń. Choroby i problemy zdrowotne to tylko część nas, a nie coś, co nas określa.
Podobnie ma się sprawa z wszelkimi zaburzeniami i chorobami psychicznymi. Naprawdę warto kierować się szczególną delikatnością, gdy o nich mówimy, tym bardziej, że w naszym społeczeństwie chodzenie do psychiatry/psychiatrki to nadal coś negatywnego (niestety!) i nigdy nie wiadomo, czy ktoś, z kim rozmawiamy, akurat nie jest w trakcie leczenia.
Nie na wszystkie tematy warto żartować; czasem lepiej zachować powagę. Jeśli widzimy jakieś określenie po raz pierwszy, to myślę, że naprawdę warto poznać powody, dla których zmienia się sposób mówienia o czymś lub o kimś.
Nie chodzi przecież o to, że ktoś chce nam czegoś zabronić, do czegoś nas zmusić. Po prostu istnieje szansa, że dzięki użyciu pewnych słów komuś będzie się żyło lepiej.
To nic nie kosztuje, a może zmienić bardzo dużo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz