środa, 30 września 2020

Z pozdrowieniami od stryja Krętacza - recenzja książki „Listy starego diabła do młodego” C.S. Lewisa

 Bardzo lubię historie o tym, co być może dzieje się po śmierci (moją ulubioną jest "Pokój Jane Fondy" Jonathana Carrolla). Są niepokojące, mroczne, doskonałe na jesienną słotę. Rozmyślania na temat tego, jak wygląda niebo, a jak piekło, dają ogromne pole do popisu, bo możliwości w tym względzie są nieograniczone. Na tle tego typu opowieści wyróżniają się "Listy starego diabła do młodego" C.S. Lewisa. W jaki sposób? 

Książka ta wydana została po raz pierwszy w 1942 roku. Czasami miałam wrażenie, że jest to odczuwalne, a czasami, że lektura nadal jest bardzo aktualna. Wprawdzie pojawiają się w niej odniesienia do wojny, trudno jednak, by nie było ich wcale w rozważaniach na temat moralności człowieka powstałych w tym okresie. Chociaż rozważania na temat moralności to chyba złe określenie, bo przecież książka pisana jest w pierwszej osobie z perspektywy diabła, który w listach doradza swojemu krewnemu, Piołunowi. 

Lektura zatem pełna jest sarkazmu, na co zresztą wskazują dwa cytaty na początku:

Najlepszym sposobem wypłoszenia diabła,
jeśli nie ustąpi przed słowami Pisma, 
jest wydrwić go i wykpić,
ponieważ nie może on znieść pogardy. 
Marcin Luter

i

Diabeł... pyszny duch... nie może znieść,
gdy się z niego drwi.
Tomasz More. 

Można bez trudu zauważyć, że diabły w tym przypadku są postaciami, które znamy z chrześcijaństwa, ich główną rolą jest doprowadzenie do tego, by "pacjenci" odwrócili się od Boga ("Nieprzyjaciela") najbardziej, jak to możliwe. Mimo wszystko mam wrażenie, że książka jest nie tyle chrześcijańska, co filozoficzna (choć oczywiście jedno nie wyklucza drugiego) i każda osoba może z niej coś wynieść. Tym bardziej, że nikt nie każe nam się przecież ze wszystkim zgadzać! Uważam, że rolą tego typu lektur jest zmuszenie nas raczej do ruszenia głową i zastanowienia się nad pewnymi kwestiami, nie udzielenie konkretnych rad, jak należy żyć. 

Bardzo podobało mi się to, że Krętacz ;) mówi o sprawach zwyczajnych, z którymi boryka się większość ludzi, a nie np. o grzechach takich jak zbrodnie, świadome wyrządzanie komuś krzywdy itd. Tutaj też pojawia się jednak problem, o którym mówiłam na początku - mowa jest o kwestiach jak najbardziej aktualnych (za taki uważam chociażby fragment o drobnych przyjemnościach i radości z małych rzeczy, niezależnie od tego, co pomyślą o nich inni; podobają mi się też rozważania o czasie), ale i takich, które według mnie są zdecydowanie przestarzałe (w szczególności te dotyczące seksualności). Chyba taki jest porządek tego świata: ludzie jednocześnie cały czas są ludźmi, ze swoimi pragnieniami, troskami, wadami i zaletami, jednak na przestrzeni lat wszystko się zmienia, ewoluuje.  

Cieszę się, że przeczytałam tę książkę. Wydaje mi się, że paradoksalnie na tle popularnych obecnie książek jest to coś bardzo nowego i świeżego, pobudzającego do myślenia, do zadania sobie kilku (jednocześnie bardzo prostych i trudnych) pytań. 

PS Na końcu dowiadujemy się, jak (i gdzie) skończył nasz "pacjent". :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz