poniedziałek, 11 maja 2020

Słowa z notatnika #2

W filmie 'Duch roju' Victora Erice jest scena, w której przez przypadek dziewczynka rani się w palec, a następnie krwią z tej ranki maluje usta — zupełnie jak szminką. Jako dziecko zrobiłabym pewnie tak samo. Kto wie, może nawet zrobiłam, tylko tego nie pamiętam?

Jeszcze rok temu pokazanie się ludziom bez makijażu nie stanowiło dla mnie większego problemu. Lepiej czułam się chociaż z odrobiną podkładu na buzi i z podkreślonymi brwiami, ale umiałam dać sobie spokój i przewrócić się na drugi bok, gdy dzwonił budzik. Teraz z jakiegoś powodu nawet wyjście do sklepu (tak, w maseczce!) bez makijażu jest wyzwaniem, nie mówiąc już o... Zajęciach online. Chciałabym umieć wzruszyć ramionami i usiąść przed tą nieszczęsną kamerką z byle kokiem na głowie, ale nie potrafię.
Tak sobie myślę, że teraz to może naprawdę pomalowałabym te usta własną krwią, gdyby trzeba było.

Życzę nam świata, w którym przejmujemy się jedynie tym, co mamy w głowach i w sercach. Wierzę, że go odnajdziemy, ale wiem też, że czasami nie jest łatwo się przełamać. Nie odnalazłam jeszcze lekarstwa na to wszystko i na razie chyba nie mam siły go szukać. Cudownie, jeśli potraficie się już w stu procentach zaakceptować, ale jeśli nie... To rozumiem. I mam tylko nadzieję, że kiedyś nam się uda, bo zasługujemy na to. Wszystkie i wszyscy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz