czwartek, 15 sierpnia 2019

Kiedy odchodzi empatia

Kilka dni temu moja przyjaciółka podczas pobytu w Rosji robiła zakupy w jednej z popularnych sieciówek i zauważyła, że nie ma przy sobie telefonu. Myślę, że wszyscy znamy to uczucie narastającej paniki, gdy czujemy pustkę w kieszeni. Natychmiast rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania, a całe zdarzenie było niezwykle przykre i stresujące dla L. Pracująca tam ekspedientka również bardzo się przejęła: by uspokoić zdenerwowaną dziewczynę, zaczęła ją przytulać i głaskać. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, a pełne ciepła zachowanie tej  przemiłej kobiety na długo pozostanie w pamięci mojej przyjaciółki. 

I tak sobie myślę, że coś poszło nie tak, skoro takie zachowanie jest dla nas sporym zaskoczeniem, a nie tylko miłym gestem. Nie twierdzę, że należy tulić i klepać po plecach każdą napotkaną osobę, która jest z jakiegoś powodu zmartwiona i smutna (wszyscy mamy własne granice, jeśli chodzi o takie sprawy; ja pewnie też bym nie potrafiła), a o sam fakt zrozumienia i okazania temu komuś choćby najmniejszego wsparcia. 

Żyjemy w świecie, w którym słabości (nawet te najdrobniejsze) i smutki nie są mile widziane. Nie chcemy słuchać o tym, że komuś coś nie wyszło, bo wolimy otaczać się ludźmi sukcesu. Jasne - nie odkryłam Ameryki tym stwierdzeniem. Wszyscy przecież doskonale wiemy, że żyjemy w dziwnych czasach (tak, może i kiedyś wcale nie było lepiej, ale nie rozumiem, dlaczego ma to oznaczać, że teraz nie powinno być co najmniej dobrze), że mało co nas już wzrusza, że w wiadomościach same tragedie, w filmach leje się krew, a my w tym czasie jemy sobie ciastka i popcorn. Mam jedno pytanie: skoro wszyscy tak świetnie zdajemy sobie z tego sprawę, że pewnie większość osób przestała już czytać ten nudny i oczywisty tekst, to dlaczego nie robimy z tym zupełnie nic? 

Mam wrażenie, że często wolimy się zirytować, a nawet obarczyć winą osobę, która aktualnie przeżywa jakieś trudne chwile, niż zdobyć się na małe, niewymagające (ale szczere!) dobre słówko. Nie mam pojęcia, dlaczego tak jest. Nie rozumiem, dlaczego czułość, delikatność i wrażliwość tak szybko odeszły w zapomnienie, stały się uciążliwymi cechami, które nie pozwalają na szybkie osiągnięcie jakiegoś celu, bo zmuszają do zatrzymania się, do refleksji, czasami do łez. 

Wszyscy mamy inne charaktery i nie ma w tym nic dziwnego, że w tych samych sytuacjach reagujemy zupełnie inaczej. Jedna osoba po spotkaniu na dworcu kolejowym zająca po tygodniu nadal zastanawia się, czy wszystko z nim w porządku (jak myślicie, dotarł bezpiecznie do celu?), a druga wzruszy ramionami i stwierdzi, że to przecież jedno z wielu, wielu stworzeń, które codziennie są narażone na mnóstwo niebezpieczeństw. I niestety z pewnością ma rację. Tylko że dla tego jednego zająca bezpieczne opuszczenie dworca to kwestia życia lub śmierci. I podobnie przecież jest z ludźmi: coś, co dla nas jest błahostką, przewrażliwieniem, dla innych może być czymś najważniejszym na świecie. 

Uważam, że empatia jest ważna. Myślę, że gdybyśmy kierowali i kierowały się w życiu właśnie nią, to wiele problemów po prostu przestałoby istnieć. Nikt nie patrzyłby krzywo na chłopaka, który ma na ramieniu tęczową torbę. Nikt nie obdarzałby pogardliwym uśmieszkiem kogoś tłumaczącego, w co wierzy i dlaczego. Nikt nie miałby za idiotkę dziewczyny, która oblała łatwy według innych test. 

O ile piękniej by było, o ile łatwiej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz